Wypadek drogowy jest chaosem – a jednak naukowcy z ERC udowadniają, że wystarczy 60 sekund dobrze zaplanowanych działań, by zmienić los ofiary. Najnowsze Wytyczne Pierwszej Pomocy 2025 kładą nacisk na trzy rzeczy: natychmiastowe wezwanie pomocy, bezpieczeństwo własne oraz rozpoczęcie podstawowych czynności życiowych bez zbędnej zwłoki. Instruktorzy obrazują to akronimem „S.A.F.E.”: Secure, Alert, First Assess, Engage. Bez telefonicznego zgłoszenia ratownicy nie wyruszą, a bez oceny zagrożeń możesz stać się kolejną ofiarą. Dopiero po tych krokach zaczyna się magia pierwszej pomocy.
Pierwsze dziesięć sekund przy wraku to analiza: czy unosi się dym, czy słychać syczenie instalacji LPG, czy wycieka paliwo. Procedury PSP nakazują zatrzymać pojazd 10 m przed miejscem zdarzenia, założyć kamizelkę odblaskową i ustawić trójkąt minimum 100 m od wraku. Dopiero wtedy podchodzimy do poszkodowanych. Ratownik kwalifikowanej pierwszej pomocy sprawdza przytomność głośnym pytaniem i lekko potrząsa za ramiona – bez czekania na mrugnięcie oczu. Brak reakcji i oddechu to sygnał do RKO. W praktyce najczęściej to laik właśnie decyduje, czy mózg poszkodowanego dotrwa do karetki bez nieodwracalnych zmian.
Resuscytacja w myśl ERC 2025 uprościła się: jeśli ratownik boi się zakażenia, może zrezygnować z oddechów ratowniczych i skupić się na uciśnięciach 100–120/min. Klucz to twarde podłoże – w samochodzie nie uciskaj klatki, tylko delikatnie przesuń ofiarę na asfalt lub, jeśli jest bezpiecznie, na trawę. „Złote cztery minuty” to czas, po którym ryzyko śmierci mózgowej rośnie wykładniczo. Dlatego każde skrócenie dojazdu AED ma kolosalne znaczenie: urządzenia w pociągnię w ciągu 10 s analizują rytm i same decydują o wstrząsie, eliminując błąd laika. W wielu gminach defibrylatory znajdują się w remizach OSP lub na stacjach paliw przy drogach szybkiego ruchu.
Jeżeli ofiara oddycha, ale obficie krwawi, obowiązuje zasada „krwotok stop przed oddechem”. ERC wskazuje, że niekontrolowane wykrwawienie zabija szybciej niż niedotlenienie – nawet w 90 s. Zasady są proste: ucisk bezpośredni dłonią w rękawicy, następnie opatrunek indywidualny lub, jeśli rana leży wysoko na udzie czy ramieniu, opaska zaciskowa 5 cm powyżej rany. Kiedyś budziła kontrowersje, dziś jest standardem także w siłach zbrojnych i PSP. Po zatamowaniu krwawienia stabilizujemy odcinek szyjny i kontrolujemy świadomość. Ratownicy zalecają także szybkie zabezpieczenie termiczne – folia NRC z odblaskiem na zewnątrz odbija ciepło, redukując ryzyko wstrząsu o 20 %.
Nowelizacja ustawy o Państwowym Ratownictwie Medycznym z 7 maja 2025 r. usuwa kolejną barierę: osoba udzielająca pomocy może podać lek przepisany wcześniej poszkodowanemu (np. autostrzykawkę z adrenaliną czy inhalator z salbutamolem), jeśli działa „w dobrej wierze dla ratowania życia”, bez obawy o odpowiedzialność karną. To przełom, bo w wypadkach autokarowych uczniowie często mają przy sobie ampułkostrzykawki z lekami przeciwalergicznymi, a nauczyciele bali się ich użyć. Teraz prawo stoi po stronie ratownika – pod warunkiem, że udokumentuje w rozmowie z dyspozytorem, co i dlaczego podał.
Po zabezpieczeniu miejsca i poszkodowanych warto pomyśleć o sobie. Po wypadku adrenalina maskuje objawy, dlatego świadkowie powinni po wszystkim usiąść, wypić wodę i poczekać na policję – nawet jeśli czują się dobrze. Statystyki pokazują, że 15 % uczestników wypadków doznaje później objawów PTSD; rozmowa z psychologiem na miejscu może skrócić rekonwalescencję o połowę. A wspomnienia? Jeśli nagrałeś przebieg akcji smartfonem, policja i strażacy będą Ci wdzięczni – takie materiały trafiają na szkolenia i pomagają korygować procedury. Kultura bezpieczeństwa rodzi się z dobrych praktyk, a te zaczynają się wciąż od pierwszych, platynowych 60 sekund.