Jeszcze dekadę temu sezon największego zagrożenia pożarowego w polskich lasach zaczynał się w maju, dziś leśnicy odnotowują III stopień już w połowie kwietnia. W 2024 r. Komenda Główna PSP odnotowała 5 431 pożarów lasów, co oznacza wzrost o ponad 7 % względem roku poprzedniego. Choć większość zdarzeń udało się opanować przed przekroczeniem hektara, suma spalonych powierzchni przekroczyła 700 ha – niemal dwukrotność warszawskiego Żoliborza. Wzrost koreluje z ekstremalnymi suszami i falami upałów, które według IMGW skróciły czas wysychania ścioły o 30 %. Strażacy ostrzegają: przy wietrze 25 km/h płomień w borze sosnowym potrafi przemieszczać się szybciej niż biegnący człowiek.
Aby ograniczyć straty, PSP od 2023 r. stosuje tak zwaną taktykę progresywną. Zamiast wysyłać kolejne zastępy w miarę rozwoju zdarzenia, dowódca dysponuje maksymalny moduł sił już w pierwszych sześćdziesięciu minutach: sześć ciężkich GCBA, dwa średnie GBA i samochód operacyjny z oficerem łącznikowym Lasów Państwowych. Kluczowe jest „zamrożenie” czoła pożaru – flankę i ogon dogasza się później, gdyż to napędzany wiatrem front generuje 90 % strat. Skuteczność potwierdzają dane z Dolnego Śląska: średnia powierzchnia pojedynczego pożaru spadła tam do 0,13 ha, czyli obszaru wielkości boiska szkolnego. W efekcie również koszt akcji maleje, a strażacy zużywają o jedną trzecią mniej wody.
Sercem tej taktyki są drony RTK z kamerą termowizyjną. Od czerwca 2025 r. PSP tworzy pierwszą krajową grupę modułową „Fire-UAV”, uzbrojoną w platformy DJI M30T i Mavic 3 T. Maszyny wykrywają „gorące punkty” nawet pod warstwą popiołu, a oprogramowanie AI nanosi na mapę strefy wysokiej temperatury z dokładnością do 10 cm. Według MSWiA czas lokalizacji zarzewi skraca się o 40 %, a średnia długość akcji dogaszania maleje z 12 do 7 godzin. Leśnicy z Zielonej Góry wyliczyli, że każda godzina drona zastępuje 15 osób patrolu pieszego, co w sezonie pozwala zaoszczędzić 300 tys. zł na samych dietach i paliwie.
W praktyce system działa tak: gdy operator dostrzeże dym, aplikacja przesyła koordynaty do stanowiska kierowania, które uruchamia alarm SMS dla najbliższych OSP. W Nadleśnictwie Gubin, gdzie w 2024 r. odnotowano 215 pożarów, drony umożliwiły zepchnięcie średniej powierzchni jednego zdarzenia do 0,07 ha. Efekt? Zamiast tygodniowej kwarantanny dla runa leśnego, teren jest otwierany dla turystów już po trzech dniach. Co ważne, termowizja sprawdza się również nocą, gdy satelity optyczne pozostają ślepe. W kwietniu 2025 r. w Lipnicy Murowanej dzięki nocnemu lotowi zatrzymano dogaszanie przy 04:30 nad ranem, unikając ponownego rozpalenia ściętych konarów.
Prewencja nie ogranicza się do technologii. Kampania „Bezpieczny Las 24” przypomina, że ognisko można rozpalić wyłącznie w wyznaczonym miejscu, minimum 100 m od ściany lasu, a wyrzucenie niedopałka jest wykroczeniem z mandatem do 500 zł. Leśnicy instalują łączniki hydro na dojazdówkach, by cysterna GCBA mogła pobrać wodę bezpośrednio z jeziora. Równolegle OSP prowadzą warsztaty dla grzybiarzy: jak rozpoznać pożar podziemny, gdy mech paruje, i kiedy telefon do 112 jest ważniejszy od pierwszego wiadra wody. Mieszkańcy terenów leśnych uczą się też malować na skrzynkach pocztowych numery dojazdów, co skraca dojazd zastępów o cenne minuty.
Pamiętaj: jeśli zobaczysz słup dymu, nie wchodź w las „na zwiady”. Zatrzymaj się w miejscu widocznym dla śmigłowców, uruchom aplikację „Alarm112” i podaj współrzędne. Nie próbuj doganiać ognia – unosi się z prędkością rowerzysty, ale zawraca szybciej, niż się spodziewasz. Dopiero gdy strażacy poproszą o pomoc w dogaszaniu, wejdź z łopatą lub hydronetką. Każda minuta w pierwszej fazie pożaru decyduje o tym, czy spłonie hektar, czy hektary. Twoje szybkie zgłoszenie bywa ważniejsze niż najdroższy dron. Wspólny wysiłek służb i świadomych obywateli daje realną szansę, że las, do którego dziś idziesz na spacer, nie zamieni się jutro w czarne zgliszcza.